Wraz z mężem dopiero niedawno zdecydowaliśmy się przejść z diety wegetariańskiej na wegańską. W ciąży postanowiłam nie robić żadnych drastycznych kroków i nie zmieniać totalnie swoich nawyków kulinarnych do rozwiązania. Od paru miesięcy staram się za to włączać coraz więcej dań roślinnych do diety i eliminować nabiał. Jakiś czas temu zmieniłam mleko krowie na sojowe, głównym motorem było to, że znienacka dostałam alergii na laktozę. Krok po kroku rezygnujemy z wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego. Ja uczę się wegańskiego gotowania, tak różnego od tego które znałam wcześniej. Obecnie od dłuższego czasu w lodówce zalega nietknięte 2 paczki wiejskich jaj od pani Jadzi i 2 nieotwarte serki kanapkowe. Czekają na nabiałożernych gości.
Postanowiliśmy z lubym zgodnie, że przejście na dietę roślinną wymaga jakiegoś przygotowania merytorycznego. Staram się więc czerpać jak najwięcej informacji na temat żywienia z jak najbardziej wiarygodnych źródeł.
Ostatnio w moje łapki wpadły 3 pozycje dotyczące diety wegańskiej i roślinnej, postaram się poniżej opisać moje wrażenia po przeczytaniu.
Pierwszą, a za razem, najmniej interesującą dla mnie pozycją okazała się książka Weganizm - schudnij, uzdrów ciało, zmień świat- Kathy Freston.
Nie będę się nad tym dziełem za bardzo rozwodzić. Całość napisana w mocno propagandowy sposób, odrzuca. Przyznam, że nie przebrnęłam przez całą.
Książka kierowana jest głównie do mięsożerców, z nastawieniem na nawracanie zagubionych duszyczek. Powiem szczerze-gdybym nie była wegetarianką i nie podjęła już konkretnych kroków ku diecie roślinnej, książka absolutnie by mnie nie przekonała, a wręcz odrzuciła od pomysłu zrezygnowania z mięsa, przez swój mocno propagandowy wydźwięk.
Całość jest podzielona na 10 obietnic, każdy rozdział to jedna obietnica. Autorka zapewnia nas o cudownych konsekwencjach zdrowotnych, duchowych i bóg wie jakich, diety wegańskiej. Wszytko fajnie, niestety zagłębiając się w strony jej dzieła miałam wrażenie, że siedzę na seminarium u jakiegoś nawiedzonego guru sekty, gdzie co i rusz wypowiadają się rzekomo uzdrowione\nawrócone osoby. Do obrzydzenia przypominało mi to, dobrze znanych wszystkim, domokrążców z pismem świętym i ulotkami w rękach.
Niestety wiedza zawarta w książce jest bardzo ogólnikowa, niewiele dowiedziałam się z niej na temat właściwego komponowania diety i innych interesujących mnie spraw.
Dwie kolejne pozycje to książki polecane na obserwowanej przeze mnie stronie http://veganworkout.org.pl/ i tam odsyłam do pełnych recenzji. Ze swojej strony opisze jedynie odczucia związane z ich lekturą.
Absolutnie rewelacyjna. Rip, były wyczynowy triatlonista, z zawodu strażak, pisze lekko, zabawnie i bardzo konkretnie. Przez książkę przebrnęłam z wielkim bananem na twarzy i wyciągnęłam z niej wiele dobroci. Program opisany przez autora z pewnością zamieniłby niejednego mięsożercę w glonojada. :D Zabawne historyjki z życia autora, rewelacyjne i proste przepisy, opis prostych ćwiczeń fizycznych na poprawę kondycji i sylwetki ze zdjęciami, kawał konkretnej wiedzy czynią z książki pozycję równie ciekawą co pouczającą. Rip wychodzi do nas z otwartymi rękami i postawą dobrego kumpla. Nie karci, nie poucza, nie wymądrza się. Pozytywny kopniak, jaki daje przeczytanie jego tekstu, świetnie nastraja i motywuje.
Zdecydowanie najbardziej "encyklopedyczna" z wszystkich 3 opisanych książek. Autorka, dietetyk, bardzo wyczerpująco opowiada o diecie roślinnej, nie owija w bawełnę, nie tuszuje słabości tego sposobu żywienia (niedobory B12 itp). Skupia się na przybliżeniu wszystkich niezbędnych do życia i prawidłowego funkcjonowania makro i mikroskładników, podpowiada gdzie ich szukać, jak tworzyć pełnowartościowe posiłki, co i jak suplementować. Wyczerpująco przedstawia różne potrzeby żywieniowe sportowców, osób w podeszłym wieku, dzieci, ciężarnych i karmiących matek, podaje kilka prostych przepisów.
Polskie wydawnictwo bardzo dobrze spisało się przy tłumaczeniu książki i sporządzeniu bardzo istotnych adnotacji dotyczących faktycznego stanu rzeczy w naszym kraju. Stany zjednoczone różnią się pod względem prawa dot. etykiet, inne produkty są u nas dostępne itd. Kawał na prawdę niezłej roboty. Poprzednie 2 pozycje niestety były typowo 'amerykańskie'.
Mimo encyklopedycznego charakteru książki, czyta się ja lekko. Wiedza przedstawiona jest w bardzo przystępny sposób. Pozycja obowiązkowa dla każdego amatora kuchni roślinnej. Rewelacja! Tego właśnie oczekiwałam od książki o diecie roślinnej.
Może ktoś z Was sięgał już po te książki? Jak wrażenia? Jakie jeszcze powinny znaleźć się w mojej biblioteczce?