czwartek, 5 czerwca 2014

Sałatka szpinakowa z truskawkami i melonem



Lubię wyjazdy, zwłaszcza z rodziną. Kraków przywitał nas dziś piękną pogodą i bazarkowymi pysznościami. Trudno w Bełchatowie o piękne pęki świeżego szpinaku, czy tak dorodne truskawki. Miasto królów zdecydowanie wymiata pod tym względem inne. Tutejsza giełda rolnicza gwarantuje różnorodne produkty najwyższej jakości w osiedlowym warzywniaku.

Dziś przepis na szybką, za to obrzydliwie pyszną sałatkę.






Składniki:
         1 pęk świeżego szpinaku
         2 szklanki truskawek
         1/2 melona
         2 garści migdałów
         1 szklanka świeżych liści melisy
         2 łyżki octu balsamicznego
         3 łyżki truflowej oliwy z oliwek
         1 łyżka syropu z agawy
         1 łyżeczka sosu sojowego
         pieprz do smaku

Przygotowanie: 

           Szpinak płuczemy i usuwamy grubsze "żyłki", truskawki pozbawiamy szypułek i kroimy na ćwiartki. Drylujemy kulki z melona. Migdały drobno siekamy i prażymy. Wszystkie składniki wraz z melisa wrzucamy do sporej miski. W szklance łączymy oliwe z octem, syropem z agawy, sosem sojowym i pieprzem. Chwilę przed podaniem sos dodajemy do sałatki.


Oliwa truflowa jako odkrycie roku :D




         

czwartek, 29 maja 2014

Kotlety z amarantusa i białej fasoli z nutą orientu.




Przejadły mi się ostatnio konwencjonalne "kotlety". Z tej okazji coś świeżego.




Składniki:

      Kotlety
        
             200g amarantusa
             1 szklanka ugotowanej białej fasoli (u mnie z puszki)
             3 łyżki mąki z amarantusa (lub pszennej)
             3 łyżki mąki ziemniaczanej
             2 garści świeżej szałwii
             2 garści szpinaku lub jarmużu
             2 ząbki czosnku
             3 łyżki namoczonych rodzynek
             3 łyżki ciemnego sos sojowego
              odrobina oleju do smażenia
              wiórki kokosowe
              sól
              pieprz
              sok z połówki limonki

     Sos

           1 puszka mleka kokosowego
             skórka z 1 cytryny (plastry)
           1 łyżeczka ziaren kolorowego pieprzu
           1/2 łyżeczki suszonego imbiru (lub kilka plasterków świeżego)
           1/2 łyżeczki cynamonu (lub kora w całości)
           1 płaska łyżeczka brązowego cukru
              opcjonalnie odrobina mąki do zagęszczenia

Przygotowanie:

          Kotlety

               Amarantus płuczemy i zalewamy 0,5l wody. Na małym ogniu gotujemy, aż ziarna pochłoną całą wodę. Przyrumieniamy lekko czosnek, dorzucamy szpinak/jarmuż i dusimy aż całkiem zmięknie. Do amarantusa wrzucamy fasolkę, przygotowany szpinak/jarmuż, posiekane liście szałwii, rodzynki, sos sojowy, sok z limonki, przyprawiamy do smaku pieprzem i solą. Całość dokładnie mieszamy i formujemy kotleciki. Jeśli masa wystarczająco się lepi panierujemy je bezpośrednio w kokosie, jeśli nie, najpierw obtaczamy w mleku roślinnym. Smażymy na odrobinie oleju.

         Sos

                Mleko kokosowe podgrzewamy w rondelku razem ze skórką z cytryny i przyprawami. Gotujemy 5 min na małym ogniu. Wyciągamy cytrynę, plastry imbiru i laskę cynamonu. Całość można zagęścić dodając 1/2 łyżki mąki.

Gotowe. Danie dobre w wersji na ciepło i na zimno.



Na do widzenia pochwalę się moim ziołowym ogródkiem. W zeszłym roku udało mi się wyhodować cuda na parapecie, tym razem porwałam się na "mobilne rabatki" na zewnątrz. Jeśli podołam wyzwaniu, w przyszłym roku planuję tradycyjny ogródek warzywno-ziołowy :D


sobota, 26 kwietnia 2014

Zupa szparagowa

Szparagi to warzywo do którego kompletnie nie jestem przekonana. 
Do tej pory zawsze spotykałam się z nimi w postaci oślizłych patyczków, które nie potrafią przejść przez gardło. Wiedziona doświadczeniem z cukinią i bakłażanem postanowiłam zaryzykować i coś z tych śmiesznych badyli upichcić. Przeczucie mnie nie myliło. Podobnie jak z powyższymi warzywami, na początku nie było ciekawie. Dziś za to bardzo często goszczą na moim stole.  Sposób przyrządzenia odgrywa kluczową rolę w tym, czy roślinka jest smaczna, czy wywołuje odruch wymiotny. 

Może ktoś podsunie mi pomysł jak jeszcze wykorzystać szparagi?





Składniki:
0,5 kg szparagów białych, oczyszczonych
2 szklanki wywaru warzywnego
1 cebula
1 ząbek czosnku
1 korzeń pietruszki
200 ml śmietany owsianej (lub innej roślinnej)
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka oleju
1 łyżka słodu jęczmiennego (można zastąpić, syropem z agawy lub brązowym cukrem)
2 łyżeczki soli morskiej
1 łyżeczka cynamonu
pieprz

Przygotowanie:
Cebulę i czosnek siekamy w drobną kostkę i podsmażamy na oleju. Całość zalewamy wywarem i wrzucamy pokrojone na małe kawałki szparagi i pietruszkę. Dusimy całość aż szparagi będą miękkie (15-20 min). Mieszamy mąkę ze śmietanką i dolewamy do zupy. Całość dokładnie łączymy, doprawiamy słodem, solą, pieprzem i cynamonem.
Zupa świetnie smakuje podana z czerwoną cebulą lub/i natką pietruszki.

piątek, 25 kwietnia 2014

Kotlety z fasoli mung i kaszy jęczmiennej





No to nadrabiamy zaległości. Mama wpadła na parę dni w odwiedziny a więc w spokoju mogłam zaszyć się w kuchni i coś upichcić, bez przerywania tej czynności na bawienie maluszka. Zwykle gotowanie wychodzi mi mocno na raty. Jeśli zacznę kucharzyć o 9 rano to może na 16 skończę ;] Tak więc korzystam z odrobiny wytchnienia, podwijam rękawy i robię kuchenne zapasy. Zamrażarka pęka już w szwach, może wystarczy jedzonka na parę obiadów.

Dziś mam dla Was przepis na kotlety z fasolki mung. Długo leżała w szafce i czekała na swój moment. Za jednym zamachem poszło całe opakowanie na kotlety i pastę kanapkową. Jak już wspomniałam, zawsze staram się gotować na zapas dlatego w przepisie zmniejszę proporcje do 1/3- wystarczy na jeden obiad.


 


 Składniki:
3/4 szklanki surowej fasolki mung
1 duża cebula
50g (pół saszetki) kaszy jęczmiennej
1/2 szczypiorku
2 ząbki czosnku
1 łyżka majeranku
5 łyżek bułki tartej
2 łyżki jasnego sosu sojowego
3 kopiaste łyżki mąki ziemniaczanej
pieprz

sezam do panierowania

Przygotowanie:
Z fasolą postępujemy jak z każdym innym strączkiem, płuczemy,  namaczamy-zostawiam zawsze na noc, gotujemy w świeżej wodzie 20-40 min. Sugeruję trochę rozgotować-papka będzie ładniej się sklejać. Kaszę gotujemy 15 min.
Odcedzamy, dodajemy sos sojowy i ugniatamy tłuczkiem do ziemniaków lub widelcem na zwartą papkę. Podsmażamy cebulkę i czosnek, wraz z kaszą, posiekanym szczypiorkiem i przyprawami łączymy dokładnie z fasolką. Dodajemy bułkę tartą i mąkę. W razie gdyby masa była za mało zwarta (rozlatywała się w palcach-zdarza się przy zbyt mało odsączonej fasoli) dodajemy mąki ziemniaczanej. Teraz możemy przystąpić do lepienia kotlecików, każdy z nich obtaczamy w sezamie i smażymy lub pieczemy do zbrązowienia w piekarniku nagrzanym do 180*C.


Gotowe. Smacznego :)

środa, 16 kwietnia 2014

Tort urodzinowy malinowo-kokosowy

Oj dawno nie miałam chwili żeby coś tu wrzucić. Maleństwo pochłonęło mój czas w całości. W kuchni dzieje się jak zawsze dużo i jak zawsze wszystko znika zanim zdążę bąknąć słowo, że chciałam temu zrobić zdjęcie. Tym razem udało mi się coś na szybko cyknąć.



Dziś urodziny lubego, z tej okazji wczoraj porwałam się na przygotowanie swojego pierwszego wegańskiego tortu. Tym razem mało dietetycznie bo na jasnej pszennej mące i cukrze pudrze. Jak już kiedyś znajdę więcej czasu popracuję nad wersją light na mące pełnoziarnistej. 



Składniki:

Ciasto:

480ml mleka roślinnego (u mnie sojowe waniliowe)
2 łyżeczki octu jabłkowego
300g cukru pudru
150ml roztopionego masła kokosowego lub innego oleju roślinnego
2 laski wanilii, lub opakowanie cukru z prawdziwą wanilią (ja nie dodawałam z powodu smakowego mleka)
250g mąki (u mnie 650tka pszenna)
3 łyżki skrobi 9u mnie kukurydziana, ale z powodzeniem może być jakakolwiek inna np ziemniaczana lub ryżowa)
3/4 łyżeczki sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki soli

Do przełożenia ciasta:

300g malin (u mnie mrożone)
2 puszki mocno ściętego i schłodzonego mleka kokosowego
150g cukru pudru
100g masła kokosowego
kilka łyżek soku pomarańczowego lub malinowego

wiórki kokosowe i owoce do obsypania tortu


Przygotowanie:

Ciasto:
Rozgrzewamy piekarnik do 180*C. Trzy okrągłe blaszki 20cm natłuszczamy olejem (w wypadku silikonowych niekonieczne).
W dużej misce łączymy mleko i ocet, odstawiamy na 5 min. Po tym czasie dodajemy cukier, olej, ziarenka z wanilii (lub cukier z wanilią). Miksujemy całość aż stanie się lekko puszysta.
Przesiewamy mąkę, skrobię, sodę, proszek do pieczenia i sól. Dodajemy suche składniki do mokrych i mieszamy do momentu aż całość ładnie się połączy.

Dzielimy ciasto równo między 3 blaszki i wkładamy do piekarnika na 20-22min (do "suchej wykałaczki"). Po tym czasie wyciągamy z piekarnika i pozostawiamy do wystudzenia na 15 min, po czym wyciągamy z blaszek.

Krem:
Odlewamy ciekłą część mleka kokosowego na poczet drinków/dodatku do kawy. Część zwartą (im twardsza tym lepsza) miksujemy z cukrem pudrem i masłem kokosowym.

Reszta zabawy:
Ciasto nasączamy odrobiną soku-dobrze jest trochę oskubać je ze skórki tak żeby ciasto lepiej wpijało. Następnie nakładamy połowę malin, sporą dawkę kremu i przykrywamy kolejną warstwą ciasta, czynności powtarzamy. Ostatnią warstwę ciasta tylko lekko nasączamy sokiem i wraz z brzegami smarujemy kremem i posypujemy kokosem. Na wierzch układamy jakieś owocki.

Smacznego! :)

niedziela, 12 stycznia 2014

Dobre i mniej dobre książki o diecie roślinnej.

Wraz z mężem dopiero niedawno zdecydowaliśmy się przejść z diety wegetariańskiej na wegańską. W ciąży postanowiłam nie robić żadnych drastycznych kroków i nie zmieniać totalnie swoich nawyków kulinarnych do rozwiązania. Od paru miesięcy staram się za to włączać coraz więcej dań roślinnych do diety i eliminować nabiał.  Jakiś czas temu zmieniłam mleko krowie na sojowe, głównym motorem było to, że znienacka dostałam alergii na laktozę. Krok po kroku rezygnujemy z wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego. Ja uczę się wegańskiego gotowania, tak różnego od tego które znałam wcześniej. Obecnie od dłuższego czasu w lodówce zalega nietknięte 2 paczki wiejskich jaj od pani Jadzi i 2 nieotwarte serki kanapkowe. Czekają na nabiałożernych gości.




Postanowiliśmy z lubym zgodnie, że przejście na dietę roślinną wymaga jakiegoś przygotowania merytorycznego. Staram się więc czerpać jak najwięcej informacji na temat żywienia z jak najbardziej wiarygodnych źródeł.
Ostatnio w moje łapki wpadły 3 pozycje dotyczące diety wegańskiej i roślinnej, postaram się poniżej opisać moje wrażenia po przeczytaniu.

Pierwszą, a za razem, najmniej interesującą dla mnie pozycją okazała się książka Weganizm - schudnij, uzdrów ciało, zmień świat


















piątek, 10 stycznia 2014

Przerwa


W ostatnim czasie wiele dzieje się w mojej kuchni, ale kompletnie nie mam siły na przenoszenie tego na bloga. Przez jakiś czas tak na pewno zostanie.
Na dniach mały skarbek przychodzi na świat i on pochłonie całą moją uwagę. 

W zanadrzu czeka cała masa przepisów. W planach także po-ciążowy program ogarnięcia formy, a więc trochę mniej przepisów słodkościowych, więcej z gatunku vegan workout. Pewnie też będzie trochę o treningu, zarówno moim, jak i męża.


Trzymajcie za naszą trójkę kciuki!




Przemyślenia na poczekaniu:

Jakiś czas temu zostałam zaproszona do jednej z fejsbókowych grup dotyczących blogów kulinarnych wegańskich i wegetariańskich "Wege blogi - Dobra Karma :)" .
 Dziś miałam wielką przyjemność grupę tę opuścić. Sekciarstwo nigdy nie jest dobre.
Sprawa rozbiła się o dyskwalifikację jednego z dobrze mi znanych i lubianych blogów z kuchnią wegetariańską http://wiedzmiachatka.wordpress.com/ . Blog mimo miażdżącej przewagi przepisów bezmięsnych dopuszcza się śladowej ilości odstępstw od diety wege. Tu pojawia się moje pytanie, czy to ma sens? Czy taki czytający bloga weganin/wegetarianin na prawdę nie ma rączek i głowy, żeby pomyśleć i zamienić rybę w przepisie na tempeh? Tak czy inaczej mało kto trzyma się przepisów 1 do 1 więc śmieszy mnie podejście członków grupy do tematu. Wielu z nich na blogach porusza inną tematykę niż przepisy kulinarne, więc też powinni lecieć z grupy, a mimo to w towarzystwie wzajemnej adoracji nadal grzeją miejsca. W regulaminie grupy napisano "Zapraszamy tylko osoby prowadzące wegetariańskie i wegańskie blogi lub serwisy o tematyce KULINARNEJ lub ŚCIŚLE Z NIĄ ZWIĄZANEJ."

Jeśli w grupie dopuszcza się blogi lifestylowe i podróżnicze z dodatkiem kulinariów, to dlaczego blog typowo kulinarny z małym odstępstwem od wegetarianizmu został zdyskwalifikowany?

Z racji, że mój blog, poza kulinariami, będzie dotyczył treningu, motywacji, ew suplementacji itd, postanowiłam opuścić grupę, zgodnie z sumieniem. Przy okazji ominie mnie masa bzdurnych treści i dyskusji jakie miały miejsce w grupie. Z resztą...zawsze wychodziłam na tą złą bo miałam inne zdanie, w wielu tematach, niż ogół.

Amen.