Przejadły mi się ostatnio konwencjonalne "kotlety". Z tej okazji coś świeżego.
Składniki:
Kotlety
200g amarantusa
1 szklanka ugotowanej białej fasoli (u mnie z puszki)
3 łyżki mąki z amarantusa (lub pszennej)
3 łyżki mąki ziemniaczanej
2 garści świeżej szałwii
2 garści szpinaku lub jarmużu
2 ząbki czosnku
3 łyżki namoczonych rodzynek
3 łyżki ciemnego sos sojowego
odrobina oleju do smażenia
wiórki kokosowe
sól
pieprz
sok z połówki limonki
Sos
1 puszka mleka kokosowego
skórka z 1 cytryny (plastry)
1 łyżeczka ziaren kolorowego pieprzu
1/2 łyżeczki suszonego imbiru (lub kilka plasterków świeżego)
1/2 łyżeczki cynamonu (lub kora w całości)
1 płaska łyżeczka brązowego cukru
opcjonalnie odrobina mąki do zagęszczenia
Przygotowanie:
Kotlety
Amarantus płuczemy i zalewamy 0,5l wody. Na małym ogniu gotujemy, aż ziarna pochłoną całą wodę. Przyrumieniamy lekko czosnek, dorzucamy szpinak/jarmuż i dusimy aż całkiem zmięknie. Do amarantusa wrzucamy fasolkę, przygotowany szpinak/jarmuż, posiekane liście szałwii, rodzynki, sos sojowy, sok z limonki, przyprawiamy do smaku pieprzem i solą. Całość dokładnie mieszamy i formujemy kotleciki. Jeśli masa wystarczająco się lepi panierujemy je bezpośrednio w kokosie, jeśli nie, najpierw obtaczamy w mleku roślinnym. Smażymy na odrobinie oleju.
Sos
Mleko kokosowe podgrzewamy w rondelku razem ze skórką z cytryny i przyprawami. Gotujemy 5 min na małym ogniu. Wyciągamy cytrynę, plastry imbiru i laskę cynamonu. Całość można zagęścić dodając 1/2 łyżki mąki.
Gotowe. Danie dobre w wersji na ciepło i na zimno.
Na do widzenia pochwalę się moim ziołowym ogródkiem. W zeszłym roku udało mi się wyhodować cuda na parapecie, tym razem porwałam się na "mobilne rabatki" na zewnątrz. Jeśli podołam wyzwaniu, w przyszłym roku planuję tradycyjny ogródek warzywno-ziołowy :D